Historia osadnictwa na Kresach Wschodnich II RP
Michał Bronowicki
Idea kresowego osadnictwa wojskowego narodziła się podczas wojny Polski z Rosją bolszewicką i znalazła swe prawne oparcie w dwóch ustawach sejmowych z 17 grudnia 1920 r., będących spełnieniem zapowiedzi Józefa Piłsudskiego, który dwa miesiące wcześniej, w wydanym 18 października rozkazie na zakończenie zwycięskich działań militarnych, przekonywał podkomendnych: „Żołnierz, który tyle zrobił dla Polski nie zostanie bez nagrody. Wdzięczna Ojczyzna nie zapomni o nim. Zdobyte zostały ogromne obszary, opustoszone i obrócone przez wojnę światową prawie w pustynię. Zaproponowałem już rządowi, by część zdobytej ziemi została własnością tych, co ją polską zrobili, uznoiwszy ją polską krwią i trudem niezmiernym. Ziemia ta, strudzona siewem krwawym wojny, czeka na siew pokoju, czeka na tych, co miecz na lemiesz zamienią […]”[1]. Tylko nieliczni zdawali sobie wówczas sprawę, że Marszałek odwoływał się tym samym do rzymskiej tradycji obdarowywania żołnierzy częścią ziemi, której bronili[2].

Pierwsze pomniejsze inicjatywy dotyczące osadnictwa wojskowego oraz ogólnej, planowanej w bliskiej przyszłości kolonizacji wschodnich obszarów Rzeczpospolitej podejmowano już w 1919 r., jeszcze w trakcie walk z bolszewikami, niemniej dopiero w połowie roku następnego – wobec załamania się frontu i rosyjskiej ofensywy – przybrały one konkretne rozwiązania prawne. 15 lipca Sejm Ustawodawczy, chcąc zaktywizować wieś do czynnej obrony niepodległego państwa i zachęcić chłopów do wstępowania w szeregi Wojska Polskiego, przyjął jednogłośnie ustawę o wykonaniu reformy rolnej. Regulowała ona m.in. sprawy wywłaszczeniowe, nową parcelację gruntów uprawnych oraz ich rozdział, co wychodziło naprzeciw ogromnemu na prowincji „głodowi ziemi”. W jej nabyciu pierwszeństwo przepisy przyznawały żołnierzom (z wyłączeniem dezerterów), inwalidom, a następnie małorolnemu chłopstwu[3].
Ważnym orędownikiem akcji osadniczej – oprócz m.in. Piłsudskiego, który z aprobatą odniósł się do zapowiadanych regulacji spraw własnościowych na polskiej wsi[4] – był Wincenty Witos. Jego deklaracje sięgały nawet dalej niż ustawowe zapisy. W wydanej w imieniu rządu odezwie „Do Armii Narodowej” z 6 sierpnia 1920 r. – w przededniu rozstrzygającej batalii o Warszawę – zapewniał, jako ówczesny premier i wiceprzewodniczący powołanej interwencyjnie Rady Obrony Państwa, o szczególnych przywilejach dla najbardziej zasłużonych żołnierzy mających otrzymywać ziemię nieodpłatnie. Ponad dwa miesiące później, 15 października, wniosek w sprawie nadawania gruntów wojskowym przedłożył w Sejmie klub parlamentarny PSL „Piast”, z którego Witos się wywodził[5]. Propozycja ta nie wzbudzała poważniejszych politycznych kontrowersji, wobec czego już pod koniec roku przegłosowano wspomniane na wstępie ustawy.
Pierwsza – o przejęciu na własność ziemi w niektórych powiatach Rzeczypospolitej Polskiej[6] – sprowadzała się do zajęcia na cele reformy rolnej i osadnictwa rozmaitych opuszczonych lub nieużytkowanych porosyjskich dóbr państwowych, skarbowych i dynastycznych oraz prywatnych majątków, a także niektórych dóbr klasztornych. W uzasadnionych przypadkach dopuszczano również przejęcie prosperujących folwarków, w tym należących do polskich właścicieli[7]. Druga – o nadaniu ziemi żołnierzom – przyznawała grunty zasłużonym uczestnikom walk o niepodległość, „którzy bronili granic Ojczyzny”, wśród nich inwalidom wojennym i ochotnikom po służbie frontowej. Pozostali wojskowi otrzymywali prawo nabycia działek rolnych wg określonych stawek. Ponadto treść tej ustawy zawierała promesę odnośnie do wsparcia dla byłych żołnierzy obejmujących w posiadanie ziemię. Zakładano dla nich pomoc w formie przekazania żywego i martwego inwentarza pochodzącego z demobilu, w postaci dostarczenia materiałów budowlanych o limicie do 80 m3 na gospodarstwo oraz generalne dofinansowanie całej akcji osadniczej w wysokości 2 miliardów marek, udzielane w gotówce, bądź też w postaci narzędzi rolniczych czy zbóż przeznaczonych do zasiewu[8].

Zakrojona na relatywnie dużą skalę wojskowa kolonizacja Kresów, wraz z przewidywanymi nań środkami[9], wpisywała się w ogólny proces odbudowy państwa, w tym polskiego rolnictwa. Po batalii z bolszewicką Rosją, gdy wschodnie regiony przedrozbiorowej Rzeczpospolitej – wskutek długich lat okupacji i wojen – pozostawały zniszczone, ograbione, a w najlepszym razie zaniedbane, wieś otrzymywała m.in. kredyty tudzież niepotrzebny sprzęt ze strony redukowanego liczebnie wojska[10]. Świadomość jej gospodarczego znaczenia wydawała się powszechna, niemniej nie brakowało ideologicznej, niekiedy uzasadnionej krytyki. W kontekście żołnierskiego osadnictwa i przejmowania przez państwo ziemi najbardziej ważkie zarzuty stawiali przedstawiciele ziemiaństwa, właściciele dużych majątków. Emanację ich pretensji stanowił m.in. artykuł w „Gazecie Warszawskiej”, opublikowany w 1921 r., pt. „O ścisłe stosowanie prawa”, w którym ustawę o nadaniu ziemi żołnierzom porównywano nawet z zarządzeniem Michaiła Murawjowa – osławionego generała-gubernatora Litwy z okresu zaborów – zakazującym w 1865 r. nabywania na Wileńszczyźnie ziemi Polakom[11]. Wszelkie nieprecyzyjne zapisy ustawowe, jakich nie brakowało przy uchwalaniu obu aktów prawnych z 17 grudnia 1920 r., oraz przeróżne oskarżenia i racje opozycyjnie nastawionych środowisk miały w niedalekiej przyszłości uderzyć w realizowaną szybko akcję osadniczą i zatrzymać ją na blisko dekadę.
Tymczasem fundamentalnym celem konceptu osadnictwa wojskowego na Kresach pozostawało obliczone w dłuższej perspektywie wzmocnienie tam – na wieloetnicznych obszarach, gdzie dominowały mniejszości narodowe – polskich, propaństwowych wpływów. Żołnierze „zamieniający miecze na lemiesze” mieli bowiem nie tylko zajmować się rolnictwem sensu stricto, a więc wpływać pozytywnie na gospodarkę regionów, ale też oddziaływać na lokalne, wielonarodowościowe społeczności w kontekście ich utożsamiania się z nowo odrodzonym państwem. Nie bez znaczenia było również strategiczne ulokowanie osadników związane z bezpieczeństwem kształtującej się wciąż jeszcze wschodniej granicy Rzeczpospolitej[12]. Intencjonalne rozmieszczenie rezerwistów – wyszkolonych, doświadczonych i zaprawionych w bojach – posiadało swoją określoną polityczną wymowę.
Pierwsze grupy kolonistów przybyły na Kresy w zorganizowanych na wzór wojskowy kolumnach roboczych już wiosną 1921 r. Przez kolejne dwa lata zasiedliły ok. 700 osad, tworząc silną społeczną zbiorowość w liczbie ponad 7 300 zdemobilizowanych żołnierzy[13]. Prawie połowa z nich została wcześniej odznaczona Orderem Wojskowym Virtuti Militari lub Krzyżem Walecznych, a blisko 1/3 była ranna w wyniku walk o niepodległość[14]. Pochodzili najczęściej z Polski centralnej (41%), południowej (24%) lub wschodniej (20%)[15].
Ich pokrewna przeszłość, podobna wojenna historia, stanowiła ważny filar budowania osadniczej wspólnoty. W kręgu młodych wiarusów była ona, zresztą, często wspominana i przywoływana, co odzwierciedlało również nadawanie nazw obejmowanym przez nich koloniom. Wiele osiedli czerpało nazewnictwo od pierwotnych miejscowości, w których powstawały następnie osady wojskowe, ale niemało przybierało też swoje etymologiczne miano np. od formacji, w jakich służyli dawniej osadnicy. Znamienną egzemplifikację stanowią w tym względzie zwłaszcza osady wołyńskie, gdzie chociażby na terenie niegdysiejszego rosyjskiego poligonu ćwiczebnego wojsk carskich w Szubkowie założono cztery kolonie: osadę Krechowiecką, której nazwa wywodziła się od Pułku Ułanów Krechowieckich, Jazłowiecką – od Pułku Ułanów Jazłowieckich, Bajonówkę – od polskiej jednostki powstałej podczas Wielkiej Wojny we Francji, w miejscowości Bayonne, oraz Hallerowo – od nazwiska dowódcy utworzonej również we Armii Polskiej gen. Józefa Hallera. Wśród nazw osad nie brakowało także innych świadomych odwołań do słynnych Polaków. W wołyńskim powiecie dubieńskim istniała np. osada Wola Piłsudskiego[16], w powiecie kostopolskim – Piłsudczyzna, a w krzemienieckim – Narutowicze.
Jeden z osadników z Woli Piłsudskiego w następujący sposób wspominał początki osadniczej gospodarki: „W 1922 r. matka wraz z ojcem [ochotnikiem w wojnie Polski z Rosją bolszewicką] przyjechała na 15-hektarowe puste pole[17]. Pierwszym nabytkiem za udzieloną przez rząd polski pożyczkę i za posag matki była zakupiona u miejscowego Ukraińca stodoła, której część, po przewiezieniu i zmontowaniu, została zaadaptowana na pomieszczenie mieszkalne. Tam rodzice przeżyli zimę i tam przyszedłem na świat [tam również] przebywał żywy inwentarz. Wprawdzie ojciec był synem chłopskim z dużego gospodarstwa, ale dziadek mógł go wyposażyć tylko w jedną krowę i jednego konia. […] Wkrótce zabrano się do budowania domu połączonego z oborą i stajnią oraz do budowy głębokiej na 20 m. studni. Do czasu wykopania studni wodę wożono z odległego o kilka kilometrów strumienia.”[18]
Nie bez powodu w większości relacji kolonistów ze wstępnego okresu ich pobytu na Kresach przywoływany jest problem mieszkaniowy. Rzadko na przydzielanych im działkach istniały bowiem jakiekolwiek zabudowania, a zupełnie już wyjątkowo takie, które nadawały się do urządzenia w nich domu i egzystowania tam zwłaszcza zimą. Wielu osadników zmuszonych było zatem początkowo do życia w ziemiankach[19]. Niektórzy kwaterowali u swoich ukraińskich lub białoruskich sąsiadów, jakkolwiek w znacznym stopniu nie byli oni życzliwie nastawieni do akcji osadniczej, uważając że grunty trafiające w ręce polskich przybyszów powinny przede wszystkim zostać przydzielone autochtonom[20]. Jeszcze do połowy lat dwudziestych sami osadnicy – funkcjonując w nieprzychylnym przeważnie otoczeniu, spotykający się zarazem z niedostateczną ogółem pomocą finansową i materialną państwa[21] – dość sceptycznie postrzegali swoje perspektywy jako rolników, zwłaszcza że często nie posiadali należytego w tym zakresie wykształcenia, przygotowania, ani praktyki, nawet gdy cechowało ich chłopskie pochodzenie. Co trzeci był wcześniej urzędnikiem, rzemieślnikiem bądź zawodowym żołnierzem, a niekiedy nawet tylko uczniem bez żadnej konkretnej profesji[22]. Organizowano więc dla nich rozmaite kursy, mające poszerzyć agrarne kwalifikacje oraz wiedzę o metodach upraw czy hodowli trzody. Ale po kilku mniej efektywnych latach gospodarowania – również w rezultacie wrastającej wciąż świadomości kolonistów, coraz mocniej przekonanych, że to od postępów ich własnej pracy zależy rysująca się przed nimi przyszłość – sytuacja osadników wyraźnie się poprawiła[23]. Także w tym względzie rzecz oddają niejednokrotnie wspomnienia: „4 listopada 1921 r. otrzymujemy przydziały działek i z tą chwilą jesteśmy zdemobilizowani. Jeszcze przed zimą zdążyłem zasiać dwa hektary żyta. Ponieważ nie mieliśmy własnych domów, ani zabudowań gospodarczych mieszkaliśmy u okolicznych chłopów narodowości ukraińskiej. […] Nasza Poniatówka była częścią ziemi dworskiej, rozparcelowanej dla 24 rodzin byłych wojskowych. […] takie narzędzia jak pług, brony, obsypnik do ziemniaków, widły, kosa, nawet ‘babka’ do klepania kosy czy kilof otrzymaliśmy od państwa. Najpierw postawiłem stodołę, bo zboże trzeba chronić – będzie zboże, będzie chleb dla ludzi i zwierząt. Od państwa dostaliśmy budulec [i częściowo] ekwiwalent w gotówce. Kupiłem za te pieniądze kieratową młocarnię, sieczkarnię, wialnię i bukownik do koniczyny. […] Pomału postawiłem oborę i dom mieszkalny. Przy pomocy instruktora powiatowego z Dubna założyłem kółko rolnicze z różnymi sekcjami, jak maszynowa, hodowlana i inne. Powiększyła się moja rodzina […].”[24]
Zanim jednak osadnicy rozwinęli swoje gospodarstwa i osiągnęli na tej niwie wymierne sukcesy, proces wojskowej kolonizacji wstrzymano. Akcję – realizowaną centralnie przez Ministerstwo Spraw Wojskowych, Ministerstwo Skarbu, Ministerstwo Rolnictwa i Dóbr Państwowych oraz Główny Urząd Ziemski, zaś lokalnie przez Powiatowe Komitety Nadawcze – negatywnie oceniano w dyskursie publicznym szczególnie po odejściu Józefa Piłsudskiego z oficjalnej polityki i wycofaniu się Marszałka do Sulejówka. Endecja sprzeciwiała się kolonizacji w imię obrony wielkiej własności ziemskiej, PSL „Wyzwolenie” – w obronie mniejszości narodowych, gdyż osadnictwo zmieniało na korzyść Polaków stosunki narodowościowe na Kresach[25]. I chociaż niektóre partie chłopskie postulowały jego wznowienie, zasiedlanie wschodnich województw przez byłych żołnierzy przerwano finalnie ustawą o wykonaniu reformy rolnej z 28 grudnia 1925 r.[26] Terytorialny zasięg osad wojskowych dotyczył wówczas przede wszystkim Wołynia, Nowogródczyzny, Polesia, Wileńszczyzny oraz części województwa białostockiego[27], a liczebność byłych żołnierzy Wojska Polskiego, wśród których rozparcelowano działki szacowano na ok. 8 tys.[28], spośród ogółem blisko 100 tys. ubiegających się o ziemię[29]. Mały odsetek kolonistów ze swoich nadziałów z różnych przyczyn zrezygnował lub je później sprzedał.

Do końca lat trzydziestych społeczność osadników wojskowych powiększyła się jednak o niespełna tysiąc osób. Było to wynikiem zatwierdzonego ustawą z 14 marca 1932 r. przekwalifikowania się grupy kolonistów cywilnych[30], którzy dokonali uprzednio zakupu rozparcelowanej przez państwo ziemi i spełniali jednocześnie odpowiednie kryteria. W znacznej mierze przypadki takie miały miejsce w dwóch nowo dołączonych do akcji osadniczej powiatach województwa białostockiego – augustowskim i suwalskim[31], gdzie nie było kolonistów z nadania. Ostatecznie, w następstwie takich działań, nieliczne osady wojskowe – poza wymienionymi wyżej obszarami – lokowały się także na terenie województw: tarnopolskiego, stanisławowskiego i lwowskiego[32].
Wg danych przedstawionych w 1937 r. przez posła Władysława Kamińskiego – żołnierza I Brygady Legionów Polskich i uczestnika walk pod Kostiuchnówką, działacza Związku Osadników – na rzecz wojskowej akcji kolonizacyjnej przejęto generalnie 785 rozmaitych majątków z czego prawie 45% stanowiły prywatne majątki polskie, ponad 38% rosyjskie, a w dalszej kolejności, w niedużym już stopniu: państwowe, pocerkiewne, pokościelne i inne, składające się na łączną powierzchnię 137 183 ha ziemi[33].
Ogromną większość kolonistów z wojenną przeszłością zrzeszał wspomniany Związek Osadników. Założony został de facto w marcu 1922 r.[34], jako Centralny Związek Osadników Wojskowych, gdy wygasała już kierownicza rola dowódców roboczych kolumn przybywających na Kresy w pierwszej fazie realizowania akcji osiedleńczej, a wśród byłych żołnierzy rodziła się świadomość potrzeby powołania własnego środowiskowego przedstawicielstwa. Organizacja miała swoją siedzibę w Warszawie, natomiast oddziały terenowe w poszczególnych powiatach. Jej nadrzędnym zadaniem było na wstępie zabiegać o sprawne wyznaczanie działek przeznaczonych na osadnictwo, o kredyty siewne dla kolonistów, o zaopatrzenie ich w konie czy narzędzia rolnicze, o pomoc budowlaną. Jako reprezentacja dużej społeczności, którą należało integrować i informować regularnie o prowadzonej działalności, Związek posiadał też swój organ prasowy. Od 1923 r. wydawał pismo „Osadnik”, zamienione później w ilustrowanego „Rolnika i Zagrodę”, a następnie w „Miesięcznik osadniczy”. Przemianowanie z czasem nazwy zrzeszenia – jej skrócenie i uogólnienie – było pochodną rozszerzenia zakresu prac oraz stopniowego zwiększenia zainteresowań o osadnictwo cywilne[35]. W 1925 r. formalnie istniał już zatem Centralny Związek Osadników, a cztery lata później – Związek Osadników.
W 1926 r. rozpoczęto wydawanie osadnikom aktów nadawczych – dokumentów potwierdzających ich ziemskie nadziały. Był to symptom stabilizowania się statusu kolonistów wojskowych. Odtąd, już w dobie „sanacji” i powrotu Józefa Piłsudskiego do władzy[36], niejako pod protektoratem Marszałka czuli się oni na swych gospodarstwach coraz bardziej bezpiecznie, odsuwając od siebie widmo tymczasowości pobytu na Kresach. Przekładało się to na ich osiągnięcia w pracy na roli. Równolegle rekultywowana w połowie lat dwudziestych ziemia zaczęła wreszcie przynosić oczekiwane plony. Główną osadniczą uprawę stanowiło zboże, rzadziej rośliny bulwiaste, ale wśród kolonistów zakładano również sady owocowe, pasieki, chmielniki czy plantacje tytoniu.
Osadnicy wojskowi należeli do jednych z najchętniej korzystających z nowinek agrarnych oraz do jednych z najbardziej otwartych na prekursorskie rozwiązania. Wnosząc na kresową wieś swoją energię i entuzjazm, wyróżniali się skalą wprowadzania innowacyjnych metod uprawy ziemi np. pod względem stosowania sztucznych nawozów. Okazywali się niezwykle przedsiębiorczą grupą. Tworzyli wiele kresowych spółdzielni rolniczo-handlowych, przetwórczych i kredytowych, bądź współuczestniczyli w ich uruchamianiu. Angażowali się w większość takich przedsięwzięć[37]. Budowali mleczarnie, magazyny zbożowe, kwaszarnie, piekarnie. Inwestowali w maszyny. Inicjowali też funkcjonowanie kółek rolniczych z instruktażem nowatorskich rozwiązań w zakresie uprawy ziemi. Niemało z nich eksperymentowało. W przywoływanej już wołyńskiej osadzie Krechowieckiej w powiecie rówieńskim, jeden z kolonistów zdecydował się nawet na hodowlę pawi[38]. Ten rodzaj swoistej fantazji nie był wszakże jednostkowym wyjątkiem.
Wraz ze wzrostem wydajności agrarnej działek malało ich całościowe zadłużenie. Kredyty rozdysponowane w początkowych latach na najistotniejsze potrzeby, jak dom czy budynki gospodarcze, nie doskwierały już bardzo mocno, choć miały dać się jeszcze dotkliwie we znaki w okresie nadchodzącego wielkiego ekonomicznego kryzysu[39]. Ale nawet wtedy osadnicy legitymowali się znacznie przewyższającą dochodowością ze swoich gospodarstw niż przeciętni kresowi rolnicy[40].
Adaptacja wojskowych osadników na Kresach wciąż nabierała tempa. Od początku sprzyjało temu zakładanie przez nich rodzin i coraz intensywniejsze zakorzenianie się w życie codzienne prowincji. Kolonista z przypisaną mu na własność ziemią, charakteryzujący się żołnierskim etosem i przeważnie pracowitością, stanowił świetną partię do zamążpójścia. Nierzadko więc sporo z osadniczych małżeństw zawieranych było ze sprowadzającymi się na Kresy siostrami sąsiadów-osiedleńców[41]. Co ciekawe w tym kontekście, niespełna 41% wszystkich osadników wywodziła się spośród szeregowców, ponad 42% należało do grona podoficerów, prawie 12% sytuowało się wśród podporuczników-kapitanów, a więc oficerów młodszych, blisko 4% przedstawiało z kolei kadrę oficerów starszych, tj. majorów-pułkowników, zaś generałów było nieco ponad 1%[42]. Wszystkich osadników en bloc definiowano na Kresach jako warstwę polskiej inteligencji[43].
Osadnicy nadawali donioślejszy ton lokalnej kulturze. W zakładanych przez nich na własny koszt Domach Ludowych, których liczba w 1937 r. doszła do 72, niejednokrotnie mieściły się – poza siedzibami różnorodnych kół zainteresowań, ośrodków wspólnych prac rzemieślniczych czy spotkań towarzyskich-intelektualnych lub artystycznych – niezwykle potrzebne wśród miejscowej społeczności szkoły powszechne[44], aczkolwiek gros z nich zakładano wysiłkiem kolonistów niezależnie od Domów Ludowych. Nacisk środowiska osadniczego na wychowanie i wykształcenie nowego pokolenia był niezwykle silny, ponieważ koloniści pokładali nadzieję na rozwój swoich gospodarstw przede wszystkim w systemowym nauczaniu dzieci i młodzieży. W rezultacie powstawały przeznaczone dlań bursy, tj. lokowane w większych miastach pod egidą Związku Osadników ogniska oświatowe. Organizowano ponadto rozliczne kursy edukacyjne. W 1937 r. w Równem otwarto pierwsze osadnicze gimnazjum[45].
Niemniej, poza sprawami ważkimi, osadnicza społeczność doceniała też własny specyficzny model życia. Dominowała w nim praca, lecz nie brakowało jednocześnie miejsca na rozrywki i zbytki, dla których dobrą okazję stanowiły chociażby coroczne dożynki, rozmaite uroczystości państwowe, święta, albo odwiedziny Kresów, w tym kolonii wojskowych, przez szanowane publicznie postacie. Jak opisywał to Stanisław Świercz z osady Puzieniewicze, „zabawny wypadek miał miejsce podczas wizyty marszałka Piłsudskiego w Nowogródku. Ku konsternacji dygnitarzy wojewódzkich, zebrani osadnicy wyprzęgli konie z jego wozu, uprząż nałożyli na siebie i wieźli go ze śpiewem i okrzykami przy widocznym zadowoleniu Marszałka. W ten sposób witali i czcili swojego ‘Dziadka’”[46].
W bilansie dorobku wojskowych kolonistów trzeba też uwzględnić ich wpływ na kresowe społeczności, w tym mniejszości narodowe. W materii tej następowało sukcesywne polepszenie bezpośrednich wzajemnych relacji. Autochtoniczna ludność białoruska i ukraińska korzystała z zakładanych przez polskich osiedleńców mleczarń czy sklepów, czerpała wzorce z wdrażanych przez nich metod uprawy roli, toteż osadnicy z wolna zdobywali coraz powszechniejsze zaufanie oraz szacunek wynikający z wysokiego poziomu gospodarki, jaki przedstawiali w oczach swych sąsiadów[47]. Nierzadko ich, zresztą, okresowo zatrudniali, np. w trakcie żniw. W bezpośrednich kontaktach dawali się im poznać z dobrej strony. Niejednokrotnie bywali w efekcie powoływani do lokalnych organów administracyjnych jako przedstawiciele miejscowych zbiorowości, występując w roli ich rzeczników. Istotny w tym aspekcie tzw. wołyński eksperyment wojewody Henryka Józewskiego[48], w trakcie którego próbowano wdrożyć dalece posuniętą strategię porozumienia Polaków z Ukraińcami, obliczoną na ich państwową asymilację. Celowo sięgano wówczas w wyborze władz samorządu terytorialnego po osadników, mających swój lokalny autorytet i coraz silniej ugruntowaną wśród mniejszości pozycję[49]. Ale antagonizmów na tle narodowościowym nie dało się całkowicie przezwyciężać, nie wszędzie. Różnej rangi białoruscy i ukraińscy politycy bezustannie podkreślali, że ziemia przekazana osadnikom powinna należeć nie do kolonistów, lecz do chłopów pochodzących z narodowych mniejszości[50], a przeciw dotyczącej akcji osadniczej ustawie z 14 marca 1932 r. – postrzegając ją jako rozszerzenie kolonizacji – interweniowali nawet w Lidze Narodów[51].

Zadawnione konflikty wybuchły z dużą mocą po rozpoczęciu II wojny światowej i inwazji Armii Czerwonej na Polskę. Powtarzały się wówczas na Kresach ataki na osadników – zarówno z rąk Sowietów, jak też ze strony mniejszości narodowych. Nie brakowało wszakże przykładów ich wstawiennictwa za polskimi kolonistami. Znamienny pozostaje tu m.in. fragment relacji Genowefy Kwiecińskiej, córki Teofila Staniszewskiego z Wołynia, gdzie byłych żołnierzy osiedliło się najwięcej[52]: „Nasz tata, razem z osadnikami […] mieszkającymi w Arsonowiczach [w powiecie kowelskim] też był zabrany na rozstrzelanie, ale nasi Ukraińcy wstawili się za nim i tę grupę osadników wypuszczono”[53].
Ale Stalin nie zapomniał osadnikom udziału w wojnie z bolszewicką Rosją. Kreml, w swoistej zemście, upomniał się o nich szybko. Po zaanektowaniu Kresów Wschodnich przez Związek Sowiecki wobec wojskowych kolonistów mnożyły się represje. Jako społeczność sumarycznie świadoma sytuacji politycznej, charakteryzująca się wyższym statusem materialnym, nie byli oni bowiem podatni na komunistyczną propagandę i indoktrynację. Zagrażali tym samym budowaniu w okupowanej Polsce nowego ładu, jaki pozostawał w planach Moskwy[54].
W grudniu 1939 r. władze sowieckie zaczęły tworzyć imienne listy osadników wojskowych i ich rodzin, by dwa miesiące później, 10 lutego 1940 r., włączyć je w najcięższą, najtragiczniejszą, pierwszą masową deportację obywateli polskich w głąb ZSRS[55]. W rezultacie wywózki, obejmującej w sumie ok. 140 tys. obywateli polskich[56], na zesłaniu znalazło się co najmniej 44 tys. osób pochodzących z rodzin osadniczych[57]. Żadna z nich nie miała już nigdy powrócić do swych kresowych domostw…
[1] J. Piłsudski, Pisma zbiorowe: wydanie prac dotychczas drukiem ogłoszonych, t. V, Warszawa 1937, s. 176.
[2] B. Urbankowski, Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg, Poznań 2014, s. 287.
[3] W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914 – 1945, Warszawa 2003, s. 111 – 112.
[4] G. Nowik, Odrodzenie Rzeczypospolitej w myśli politycznej Józefa Piłsudskiego 1918 – 1922, cz. 1. Sprawy wewnętrzne, Warszawa 2017, s. 376.
[5] J. Stobniak-Smogorzewska, Osadnictwo wojskowe II RP [w:] „Kresowe Stanice” nr 4 (63), Warszawa 2013, s. 37.
[6] Ustawa, oraz idące za nią rozporządzenia wykonawcze, mówiła o 22 wschodnich powiatach kraju (w marcu 1921 r. – w efekcie decyzji o utworzeniu nowych jednostek administracyjnych na ziemiach wschodnich, które znalazły się pod polską jurysdykcją – rozszerzono ten zakres o kolejne dziewięć kresowych powiatów), spośród których najdalej na północy położony był powiat dziśnieński na Wileńszczyźnie, zaś na południu – krzemieniecki na Wołyniu.
[7] Każdemu z właścicieli pozostających nadal w swoich majątkach oraz właścicieli majątków porzuconych, którzy powróciliby do nich przed 1 kwietnia 1921 r. gwarantowano, odwołując się do zapisów ustawy z 15 lipca 1920 r., zachowanie 400 ha ziemi, natomiast właścicielom powracającym do swoich dóbr po 1 kwietnia 1921 r., lecz nie później niż przed upływem trzech lat od daty ogłoszenia ustawy, przyznawano prawo do otrzymania ziemi w innym miejscu, lecz o powierzchni nie większej niż 45 ha.
[8] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 28 – 30.
[9] W kwietniu 1923 r., na wniosek złożony przez PSL „Piast”, Sejm przyjął ustawę dotyczącą zwiększenia pomocy dla osadników i przyznania im dodatkowych 50 miliardów marek kredytów.
[10] M. Leczyk, Druga Rzeczpospolita 1918 – 1939. Społeczeństwo. Gospodarka. Kultura. Polityka, Warszawa 2006, s. 129.
[11] M. Kacprzak, Ziemia dla żołnierzy. Problem pozyskania i rozdysponowania gruntów na cele osadnictwa wojskowego na Kresach Wschodnich 1920 – 1939, Łódź 2009, s. 133.
[12] B. Gralak, Osadnictwo wojskowe marszałka Józefa Piłsudskiego na Ziemiach Wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej 1920 – 1939, Zgierz 2006, s. 96.
[13] J. Stobniak-Smogorzewska, Z Kresów Wschodnich RP. Wspomnienia z osad wojskowych, Londyn 1992, s. 13.
[14] W. Siemaszko, Osadnictwo wojskowe na Wołyniu 1921 – 1940 [w:] Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, oprac. L. Popek, Lublin 1998, s. 62.
[15] J. Bonkowicz-Sittauer, Osadnictwo wojskowe [w:] Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, oprac. L. Popek, Lublin 1998, s. 17.
[16] M. Bronowicki, Życie codzienne osadników wojskowych na Kresach Wschodnich II RP [w:] „Kresowe Stanice” nr 1 (64), Warszawa 2014, s. 10.
[17] Wielkość osadniczych działek zależała od gatunku gleby, na jakiej wyznaczono parcelę. Ustawowe zapisy ograniczały ich wielkość do 45 ha. Gros oscylowała w granicach 10 – 15 ha. Grunty o takiej powierzchni przydzielano przeważnie na obfitującym w żyzny czarnoziem Wołyniu, gdzie ogólnie rozdzielono m. byłych żołnierzy najwięcej ziemi. Największe działki, o powierzchni ponad 25 ha, znajdowały się na mało urodzajnym Polesiu.
[18] E.H. Bakuniak, „Osnowa”. Zgrupowanie pułkowe 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, Warszawa 2004, s. 12 – 13.
[19] B. Gralak, Osadnictwo wojskowe marszałka Józefa Piłsudskiego na Ziemiach Wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej 1920 – 1939, Zgierz 2006, s. 96.
[20] J. Bonkowicz-Sittauer, Osadnictwo wojskowe [w:] Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, oprac. L. Popek, Lublin 1998, s. 21.
[21] L. Głowacka, A. C. Żak, Osadnictwo wojskowe na Wołyniu w latach 1921 – 1939 w świetle dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego, http://archiwumcaw.wp.mil.pl/biuletyn/b28/b28_6.pdf [dostęp: 15.10.2021].
[22] W. Siemaszko, Osadnictwo wojskowe na Wołyniu 1921 – 1940 [w:] Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, oprac. L. Popek, Lublin 1998, s. 62.
[23] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 145.
[24] Relacja J. Bizonia, Archiwum Wschodnie Ośrodka KARTA, sygn.. AW I/38, s. 7 – 9.
[25] W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914 – 1945, Warszawa 2003, s. 112.
[26] J. Stobniak-Smogorzewska, Osadnictwo wojskowe II RP [w:] „Kresowe Stanice” nr 4 (63), Warszawa 2013, s. 42.
[27] Z. Wilk, Osadnicy i osady wojskowe Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej [w:] „Kresowe Stanice” nr 4 (7), Warszawa 1999, s. 60.
[28] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 101.
[29] Sprawozdanie Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Reform Rolnych na r. 1924 [w:] Druki Sejmu RP, okres IV, druk 1210, cz. 18, s. 6.
[30] M. Kacprzak, Ziemia dla żołnierzy. Problem pozyskania i rozdysponowania gruntów na cele osadnictwa wojskowego na Kresach Wschodnich 1920 – 1939, Łódź 2009, s. 235.
[31] W woj. białostockim kolonizację wojskową prowadzono pierwotnie tylko w powiatach grodzieńskim i wołkowyskim, a o powiaty augustowski i suwalski rozszerzoną ją wskutek rozporządzenia Rady Ministrów z 4 listopada 1932 r., uzupełniającego przepisy o nadaniu ziemi żołnierzom.
[32] Z. Wilk, Osadnicy i osady wojskowe Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej [w:] „Kresowe Stanice” nr 4 (7), Warszawa 1999, s. 60.
[33] W. Kamiński, Osadnictwo wojskowe [w:] „Rocznik Ziem Wschodnich”, Warszawa 1937, s. 166.
[34] Statut Centralnego Związku Osadników Wojskowych został uchwalony już na pierwszym zjeździe w marcu 1922 r., ale oficjalnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zatwierdziło go dopiero po kilku miesiącach – 12 sierpnia 1922 r.
[35] J. Bonkowicz-Sittauer, Osadnictwo wojskowe [w:] Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, oprac. L. Popek, Lublin 1998, s. 22 – 23.
[36] Po przewrocie majowym środowisko osadnicze niemal jednogłośnie opowiedziało się za Józefem Piłsudskim, a Centralny Związek Osadników współtworzył – wraz ze Związkiem Strzeleckim i Związkiem Powstańców Śląskich – lokującą się w obozie piłsudczykowskim organizację pd. Związek Naprawy Rzeczypospolitej.
[37] M. Kacprzak, Ziemia dla żołnierzy. Problem pozyskania i rozdysponowania gruntów na cele osadnictwa wojskowego na Kresach Wschodnich 1920 – 1939, Łódź 2009, s. 243.
[38] J. Stobniak-Smogorzewska, Osadnictwo na Wołyniu 1921 – 1940 [w:] „Niepodległość i pamięć”, nr 15/1 (27), Warszawa 2008, s. 160.
[39] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 146 – 147.
[40] E. Taurogiński, Stan gospodarczy osadnictwa wojskowego, Warszawa 1933, s. 39.
[41] B. Podhorski, Osady wojskowe na terenie Szubkowa na Wołyniu oraz przyległe cywilne, Warszawa 1931, s. 68.
[42] F. Bocian, Osadnictwo wojskowe [w:] „Rocznik Ziem Wschodnich”, Warszawa 1935, s. 272.
[43] W. Mędrzecki, Inteligencja polska na Wołyniu w okresie międzywojennym, Warszawa 2005, s. 8 – 9.
[44] J. Stobniak-Smogorzewska, Osadnictwo wojskowe II RP [w:] „Kresowe Stanice” nr 4 (63), Warszawa 2013, s. 47.
[45] M. Bronowicki, Życie codzienne osadników wojskowych na Kresach Wschodnich II RP [w:] „Kresowe Stanice” nr 1 (64), Warszawa 2014, s. 18.
[46] Tamże, s. 15.
[47] Gospodarka osadnicza najprężniej rozwijała się na Wołyniu i tam przekładała się najwyraźniej na poprawę stosunków osadników z mniejszościami narodowymi, z Ukraińcami. Trudniejsza sytuacja miała miejsce na Kresach Północno-Wschodnich, gdzie rezultaty pracy kolonistów okazywały się mniejsze, a ich relacje z lokalną społecznością – gorsze.
[48] H. Józewski należał do grona osadników wojskowych; jako dawny komendant POW użytkował od 1923 r. ziemię w Narutowiczach w powiecie krzemienieckim na Wołyniu.
[49] W. Mędrzecki, Kresowy kalejdoskop. Wędrówki przez ziemie wschodnie Drugiej Rzeczypospolitej 1918 – 1939, Kraków 2018, s. 261.
[50] E. Mironowicz, Białorusini i Ukraińcy w polityce obozu piłsudczykowskiego, Białystok 2007, s. 192 – 193.
[51] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 137 – 138.
[52] W połowie lat trzydziestych 41,5% osadników wojskowych (bez uwzględnienia przekwalifikowanych nań kolonistów cywilnych) zasiedlało województwo wołyńskie; 21,7% nowogrodzkie; 13,3% wileńskie; 12,6% poleskie, a 10,9% białostockie.
[53] J. J. Milewski, Osadnicy wojskowi na Kresach [w:] Biuletyn IPN, nr 12 (47), Warszawa 2004, s. 45.
[54] M. Bronowicki, Deportacja osadników wojskowych w głąb ZSRR [w:] „Kresowe Stanice” nr 1 (44), Warszawa 2009, s. 8.
[55] J. Stobniak-Smogorzewska, Straty osobowe kresowego osadnictwa wojskowego 1939 – 1945, Warszawa 2015, s. 21.
[56] Represje sowieckie wobec Polaków i obywateli polskich, oprac. S. Ciesielski, W. Materski, A. Paczkowski, Warszawa 2002, s. 16.
[57] J. Stobniak-Smogorzewska, Kresowe osadnictwo wojskowe 1920 – 1945, Warszawa 2003, s. 287.