Sowiecki pilot o zestrzeleniu amerykańskiego Liberatora pod Dębicą. A w Warszawie trwało powstanie…

Mieczysław Metlera

W kilku artykułach, opublikowanych w KRESOWYCH STANICACH1 , miałem sposobność podzielić się z Czytelnikami swoją wiedzą i refleksjami na temat tzw. „sprawy dębickiej”. Jej istotą, jak również zasadniczym wątkiem artykułów, było zestrzelenie 13 września 1944 roku pod Dębicą amerykańskiego bombowca B-24 przez sowieckie myśliwce. Dowódcą 10-osobowej załogi Liberatora nr 44-41123 był porucznik pilot James Day Ayres z Hollywood w Kalifornii.


W tym samym czasie toczył się w Warszawie kolejny, już 44. dzień zaciekłych
walk powstańczych. Wszystkie samoloty zachodnich aliantów, szczególnie
ciężkie bombowce, obserwowane z radością na polskim niebie, były utożsamiane z pomocą dla bohaterskiej stolicy,
walczącej z niemieckim najeźdźcą. Doskonale pamiętam widok potężnej amerykańskiej armady na podwarszawskim
niebie we wrześniu 1944 i trudny do
opisania, ogólny entuzjazm.

1 Mieczysław Metler, SPOTKANIE ALIANTÓW Amerykański bombowiec Consolidated B-24 Liberator i sowieckie Jaki-9 nad Dębicą we wrześniu 1944, KRESOWE STANICE Nr 4/2008 (43) Warszawa, grudzień 2008 (s. 7-27) (artykuł udostępniony w Internecie: http://www.osadnicy.org/metler.pdf),
Mieczysław Metler, Śladem artykułów w KRESOWYCH STANICACH, KRESOWE
STANICE Nr 1/2010 (48) Warszawa, marzec 2010 (s. 140-149),
Mieczysław Metler, Książka lotów Jima Ayresa pilota bombowca B-24 Liberator,
KRESOWE STANICE Nr 1/2013 (60) Warszawa, marzec 2013 (s. 97-119)
Porucznik pilot James Day
Ayres, dowódca Liberatora zestrzelonego przez Sowietów pod Dębicą (dzięki
uprzejmości Katie Birtwell)
64 KRESOWE STANICE
Do dziś nurtuje mnie problem, czy „sprawa dębicka” była wynikiem sowieckiej ignorancji, wojennego bałaganu lub zwykłej głupoty – czy zaplanowanym z określonym celem, wyrafinowanym
działaniem? I czy mógł istnieć jakiś związek pomiędzy tymi dwoma
wydarzeniami? Myśli takie wyostrzyła mi ponowna lektura dwóch
książek: Glenna B. Infielda THE POLTAVA AFFAIR – A Russian
Warning: An American Tragedy (SPRAWA POŁTAWSKA Rosyjskie
Ostrzeżenie: Tragedia Amerykańska)2
i Jerzego Szcześniaka
„FRANTIC” 7 AMERYKAŃSKA POMOC DLA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO3
oraz zbliżająca się 70. rocznica tamtych, dramatycznych dni.

2 Glenn B. Infield THE POLTAVA AFFAIR (A Russian Warning: An American
Tragedy), Macmillan Publishing Co., Inc. NEW YORK, Copyright 1973 by Glenn
B. Infield
3
Jerzy Szcześniak „FRANTIC” 7 AMERYKAŃSKA POMOC DLA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO Wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 2007
Prawdopodobnie jedyne, znane dotychczas, zdjęcie z nocnego nalotu około 100 niemieckich bombowców typu Heinkel He 111 z 21 na 22 czerwca
1944 roku na lotniczą bazę w Połtawie. W świetle opadających, niemieckich flar widoczne są amerykańskie samoloty oraz liniowe smugi chaotycznego, całkowicie nieskutecznego ognia sowieckiej obrony przeciwlotniczej. Brak informacji o autorze zdjęcia (źródło: Internet)
KRESOWE STANICE 65
W pierwszej z nich, została opisana niespodziewana akcja
Luftwaffe w nocy 21/22 czerwca 1944 r. na lotnisko w Połtawie.
Obok lotnisk w Mirogrodzie i Piriatyniu, Połtawa stanowiła główną
bazę Połtawskiego Węzła Lotniczego, zorganizowanego błyskawicznie przez amerykańskie Dowództwo Wschodnie (Eastern Command)
w ramach tzw. Operacji FRANTIC. W jednym z artykułów można,
śladem książki, napotkać informację, że: „Niemcy bombardowali
bezkarnie bazę w Połtawie ponad godzinę, całkowicie niszcząc lub
poważnie uszkadzając kilkadziesiąt najnowszych bombowców B-17
(zwanych „latającymi fortecami”) wraz z zapasami paliwa, amunicji,
bomb oraz materiałów znajdujących się na tym terenie. W Połtawie
pozostało tylko 9 maszyn (z 90 znajdujących się tego dnia na lotnisku
w Połtawie! – M.M.) zdolnych do lotu! Poległo dwóch Amerykanów,
a kilkunastu zostało rannych. Rosjanie nie uprzedzili Amerykanów
o nalocie, a ich siły lądowe i powietrzne praktycznie nie przeciwdziałały”.
Trzeba też w tym miejscu przypomnieć, że na stworzenie przez
Amerykanów systemu własnej, skutecznej obrony 3 baz lotniczych
na Ukrainie (instalacji stacji radarowych, rozmieszczenia baterii
wielkokalibrowych, szybkostrzelnych dział przeciwlotniczych oraz
organizacji osłony nocnych myśliwców), o co usilnie zabiegała strona amerykańska, władze ZSRS nie wyraziły zgody. Zgodnie
z zawartym, po długotrwałych negocjacjach, porozumieniem – bezpieczeństwo Amerykanów oraz ochronę ich baz, miały gwarantować
siły sowieckie. Zdaniem Glenna B. Infielda „sprawa połtawska” została najprawdopodobniej zainspirowana rozkazami z Kremla i stanowiła wyraźne ostrzeżenie przed rysującym się podziałem powojennego świata. Miała na celu zdyskredytować potęgę i sprawność sił
amerykańskich, a co ważniejsze, moim zdaniem, również przetestować reakcję USA. Jak się później okazało, reakcja ta była mizerna
i ograniczona do zdawkowych rozmów. Już w procesie negocjacji
projektu amerykańskich operacji wahadłowych w ramach kryptonimu „FRANTIC”, strona sowiecka odwlekała decyzje i piętrzyła rozmaite przeszkody, trudności i warunki. W wyniku reżyserowanej na
Kremlu gry Moskwa uzyskiwała od USA, w ramach specjalnej usta-
66 KRESOWE STANICE
wy Lend Lease, znaczną pomoc w sprzęcie wojennym i produktach
gospodarczych oraz dostęp do nowoczesnych technologii militarnych.
Autor drugiej książki, bliższej sentymentalnie i geograficznie
mojemu pokoleniu, sięgnął również do wielu źródeł, wspomnień
i dokumentów. W jej pierwszych rozdziałach, znajdujemy szczegółowy opis działania polskich, emigracyjnych władz, dla uzyskania
brytyjskiej i amerykańskiej pomocy dla Warszawy. Na tle postawionych na wstępie pytań, szczególnie interesującymi były inicjatywy
Wielkiej Brytanii i USA w tej sprawie oraz reakcje i decyzje Stalina.
Także w tym przypadku, polityka Moskwy testowała wytrzymałość
zachodnich aliantów na czynione uniki, negacje i afronty. Badano
również marginesy granic, do jakich można się posunąć w realizacji
swych imperialnych planów, odnoszących się do powojennego porządku i przyszłego układu sił w Europie i świecie.
Po rajdzie Luftwaffe w Połtawie. Sowiecki wartownik przy zniszczonych latających fortecach (fotografia z artykułu The Poltava Debacle
Johna T. Correla, Air Force Magazine, marzec 2011, Vol.94 nr 3)
KRESOWE STANICE 67
Z pracy Jerzego Szcześniaka dowiadujemy się, że od początku
powstania w Warszawie, a nawet jeszcze wcześniej, polskie władze
cywilne i wojskowe na emigracji w Londynie czyniły intensywne,
wielokierunkowe starania, aby uzyskać zgodę aliantów na udzielenie
pomocy lotniczej. A potrzeby były ogromne, gdyż brakowało praktycznie wszystkiego. Walcząca Warszawa potrzebowała broni, amunicji, medykamentów i środków opatrunkowych oraz żywności. Także osłony powietrznej przed bezkarnymi atakami Luftwaffe. Potrzebne były również natychmiastowe działania dyplomatyczne
w sprawie uznania warszawskich powstańców za alianckie, regularne
siły zbrojne (prawa kombatantów) oraz wywarcie skutecznej presji
na Niemcach, aby zaprzestali mordów dokonywanych na jeńcach
i ludności cywilnej.
Warto przypomnieć najważniejsze, węzłowe punkty tego procesu, gdyż stanowi on jeden z wielu przykładów cynicznej polityki
Stalina w stosunku do Polski oraz hipokryzji Kremla wobec aliantów, jak również dwulicowości aliantów w sprawach polskich.
W rozdziale zatytułowanym Z pomocą dla Warszawy czytamy m.in.,
że:

  • już 2 sierpnia 1944 r. rozpoczęła się szeroko zakrojona „akcja
    rozlicznych, przeważnie pisemnych i podejmowanych na różnych szczeblach władz, interwencji w sprawie okazania pomocy
    powstaniu. Zgodę na loty z baz we Włoszech do Warszawy, wyjednaną przez prezydenta RP Raczkiewicza u premiera Churchilla, zakwestionował jednak dowódca lotnictwa brytyjskiego w rejonie Morza Śródziemnego marszałek John Slessor. W ramach
    posiadanych kompetencji wskazywał m.in. na realne trudności
    oraz na „o wiele dogodniejsze położenie zbliżających się w tym
    czasie do Warszawy Rosjan.”
  • przebywający w Moskwie od 31 lipca 1944 premier RP Mikołajczyk uzyskał od Stalina 9 sierpnia enigmatyczną w treści,
    a jak się okazało obłudną w rzeczywistości, obietnicę pomocy
    dla powstania w formie zrzutów lotniczych,
    68 KRESOWE STANICE
  • 6 sierpnia rząd brytyjski, po interwencji prezydenta Raczkiewicza, „zwolnił” marszałka Slessora z odpowiedzialności związanej z przyszłymi misjami do Warszawy,
  • 12 sierpnia premier Churchill, a następnego dnia Mikołajczyk
    prosili Stalina o lotnicze wsparcie dla walczącej z Niemcami
    Warszawy. Bezskutecznie.
  • w okresie 12-17 sierpnia 1944 r. samoloty brytyjskich, polskich
    i południowoafrykańskich sił powietrznych wykonały nocne loty
    ze zrzutami dla Warszawy z lotnisk we Włoszech. Straty ludzkie
    i materialne były jednak ogromne i już 17 sierpnia dowództwo
    alianckiego lotnictwa w rejonie Bałkanów zawiesiło loty nad
    Polskę. Na misje do Warszawy, nazywane „samobójczymi”, zezwolono jedynie polskim ochotnikom. Kilka kolejnych prób
    pomocy ze strony załóg polskiej 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych wykonujących zrzuty w rejonie Warszawy i Puszczy
    Kampinoskiej przynosiły straty niewspółmiernie wysokie w stosunku do uzyskiwanych efektów. Podobnie mniejsze niż planowano efekty przynosiły odblokowane, wrześniowe loty załóg
    brytyjskich. Tym bardziej, że znaczna część zrzutów trafiała,
    z różnych przyczyn, w ręce Niemców. A dywizjony bombowe
    ponosiły na trasach dolotowych, w rejonie Warszawy i w czasie
    lotów powrotnych ogromne straty.
    Jerzy Szcześniak w swojej książce informuje, że podczas lotów
    z pomocą dla Warszawy alianckie lotnictwo, podlegające dowództwu brytyjskiemu, straciło łącznie 30 samolotów, poległo 155 lotników, a 32 dostało się do niewoli niemieckiej. Natomiast odrębnie
    ustalone straty polskiej Eskadry do Zadań Specjalnych wyniosły: 73
    poległych lotników, 18 wziętych do niewoli oraz 15 zestrzelonych
    maszyn. W okresie 4/5 sierpnia – 13/14 września Eskadra wykonała
    14 zrzutów na Warszawę, 29 na Puszczę Kampinoską oraz jeden na
    Las Kabacki.
    Charakteryzując stosunek marszałka Slessora do powstania
    warszawskiego Jerzy Szcześniak odwołuje się do opublikowanych
    wspomnień dowódcy RAF w rejonie Morza Śródziemnego. W książ-
    KRESOWE STANICE 69
    ce pt. The Central Blue Slessor przyznał, że wielokrotnie dokonywany przez niego bilans zysków i strat związany z pomocą powstaniu
    warszawskiemu „nigdy nie wychodził na plus”. A na zakończenie tej
    części wspomnień podsumował: Mam nadzieję, że istnieje specjalne
    piekło zarezerwowane dla bydlaków z Kremla, którzy zdradzili armię
    Bora i doprowadzili do niepotrzebnej ofiary około dwustu lotników
    z 205 Grupy i 334 Skrzydła.
    Angielski lotnik z 178 eskadry 205 Grupy Bombowej RAF Jim
    Auton zawarł swoje wrażenia z lotów nad Warszawę, w znakomicie
    napisanej książce, nie owijając w bawełnę cieni życia i służby w bazie w Amendoli koło Foggii we Włoszech.4 Wkrótce zdaliśmy sobie
    sprawę, że lecimy nad linią frontu i że ostrzeliwują nas tak Niemcy,
    jak i Rosjanie. Gdy dolatywaliśmy do Warszawy, ku mojemu przerażeniu zobaczyłem morze ognia i wznoszące się wysoko dymy. Próbowałem porównywać czarne linie ulic z moją mapą, ale nie mogłem
    nic rozpoznać. Byłem wściekły. Nie powiedziano nam, że całe miasto
    stoi w płomieniach. – wspominał.
    Równolegle do interwencji u władz brytyjskich emigracyjny
    rząd RP wszelkimi, dostępnymi kanałami zabiegał o amerykańską
    pomoc lotniczą dla powstania warszawskiego. Z uwagi na znaczną
    odległość od swoich baz we Włoszech i w Wielkiej Brytanii alianci
    próbowali uzyskać zgodę Stalina na wahadłowe lądowanie samolotów z pomocą powstańcom na sowieckich lotniskach, czasowo udostępnionym Amerykanom w ramach operacji „Frantic”. Prowadzono
    przeciągającą się, czasochłonną (z powodu przebiegłej, wyrafinowanej taktyki Rosjan) korespondencję dyplomatyczną na najwyższych
    szczeblach. Wyraźnie było widać, że niezależnie od pozytywnego
    stanowiska premiera Churchilla i nieprzychylnych, z drugiej strony,
    opinii zachodnich wojskowych, kluczem do decyzji było uzyskanie
    zgody prezydenta F.D. Roosevelta. A ze względu na wiele różnych
    czynników (choćby, ujawnionym po latach, m.in. dzięki specjalnej

4
Jim Auton NAD FRONTEM WSCHODNIM I OKUPOWANĄ POLSKĄ
Wspomnienia lotnika RAF, Bellona S.A., Warszawa 2009
70 KRESOWE STANICE
akcji pod kryptonimem VENONA5
, znacznym wpływie agentów
Moskwy w amerykańskiej administracji oraz w najbliższym otoczeniu prezydenta USA), było to bardzo trudne zadanie.
Jerzy Szcześniak poświęcił temu tematowi dwa kolejne rozdziały swojej książki: A może Amerykanie? i Zgoda Rosjan. Możemy, więc poznać, na ich podstawie, istotne elementy również tego
skomplikowanego i prowadzonego, pod presją pogarszającej się sytuacji w Warszawie, procesu:

  • 4 sierpnia 1944 szef sztabu Naczelnego Wodza RP gen. Kopański prosił dowódcę Sił Powietrznych USA w Europie gen. Spaatza o udzielenie pomocy Warszawie,
  • 5 sierpnia prezydent Raczkiewicz nakazał ambasadorowi Ciechanowskiemu podjęcie interwencji w Departamencie Stanu
    USA w sprawie zrzutów lotniczych. Po przeprowadzeniu stosownych rozmów ambasador Ciechanowski otrzymał 9 i 11
    sierpnia enigmatyczne informacje o konieczności uzyskania
    zgody ZSRS, ponieważ „Warszawa jest obszarem działania
    wojsk rosyjskich” (podkreślenie moje – M.M.),
  • 10 sierpnia prezydent Roosevelt, za pośrednictwem gen. Marshalla, zalecił gen. Eisenhowerowi udzielić pomocy Warszawie
    w ramach wspomnianej operacji „Frantic”. Został opracowany
    wstępny plan wyprawy lotniczej,
  • ambasador USA w Moskwie Harriman przedstawił min. Mołotowowi propozycję uzgodnienia amerykańskiej operacji wahadłowej z pomocą dla Warszawy oraz współdziałania z lotnic-

5
Pod kryptonimem VENONA krył się projekt wywiadowczy, uznany za największy sekret „zimnej wojny”. W okresie 1940-1980 kryptografowie brytyjscy i amerykańscy przechwycili i rozszyfrowali blisko 3000 depesz, zawierających tajne
wiadomości sowieckie, nadawane z Moskwy i do Moskwy. Zawierały one informacje o szpiegowskiej działalności KGB i GRU oraz pozwoliły na identyfikację,
choć nie we wszystkich przypadkach w sposób jednoznaczny, licznych agentów
sowieckich i ich zadań. Wśród nich również obywateli polskich np. Bolesława Geberta ps. Ataman i prof. Oskara Lange ps. Przyjaciel. (Nigel West VENONA Największa tajemnica zimnej wojny, Bellona, Warszawa 2006)
KRESOWE STANICE 71
twem sowieckim. W sowieckiej odpowiedzi napisano m.in.:
Wybuch walk w Warszawie, do których została wciągnięta ludność Warszawy, jest wyłącznie dziełem awanturników i Rząd
Sowiecki nie może przyłożyć do tego ręki.

  • w okresie od 15 sierpnia do 9 września miały miejsce dyplomatyczne zabiegi na najwyższych szczeblach, z udziałem premiera
    Churchilla oraz wykazującego jednak mniejsze zainteresowanie
    sprawą prezydenta Roosevelta. Przedstawiane stronie sowieckiej
    argumenty, nie wpłynęły na zmianę negatywnego stanowiska
    Stalina. W odpowiedzi z 22 sierpnia Stalin oświadczył m.in.:
    Wcześniej czy później prawda o garstce przestępców, którzy
    wszczęli awanturę warszawską w celu uchwycenia władzy, stanie się wszystkim znana.
  • 25 sierpnia zirytowany Churchill zaproponował Rooseveltowi
    treść wspólnej depeszy do Stalina. Oto jej fragment: Chcemy
    pilnie wysłać z Anglii amerykańskie samoloty. Czy istnieje realny powód, by użytkowanie lotnisk poza sowiecką linią frontu,
    przyznanych poprzednimi porozumieniami (w sprawie operacji
    FRANTIC – M.M.), bez sprawdzenia, do czego zostałyby wykorzystane w czasie przelotu, było niemożliwe? W ten sposób Wasz
    Rząd mógłby zachować zasadę nieuczestniczenia w tych wydarzeniach. Jesteśmy pewni, że jeśli brytyjski lub amerykański samolot zostanie uszkodzony i będzie przymusowo lądował poza
    Waszymi liniami, przyjdziecie mu jak zwykle z pomocą (podkreślenie moje – M.M.). A zwracając się bezpośrednio do Roosevelta napisał: Proponuję, więc wysłanie samolotów chyba, że
    Pan wyraźnie tego zabroni. W wypadku gdybyśmy nie otrzymali
    odpowiedzi, w moim odczuciu powinniśmy wysłać samoloty
    i czekać, co się stanie. Nie mogę uwierzyć, że będą źle potraktowane lub zatrzymane (podkreślenie moje – M.M.). Już po podpisaniu powyższego otrzymałem wiadomość, że Rosjanie próbują
    odebrać Wasze lotniska zlokalizowane w Połtawie i innych miejscowościach (w ramach operacji FRANTIC – M.M.),
    72 KRESOWE STANICE
  • 27 sierpnia prezydent Roosevelt uznał za niekorzystne dla „dalszego przebiegu wojny ogólnej” (!) przyłączenie się do proponowanej wyżej depeszy do Stalina. Był myślami przy wojnie
    z Japonią na Pacyfiku i doprowadzeniu do współdziałania Sowietów z USA. Jednak ostatecznie zgodził się na amerykańską
    wyprawę do Warszawy. Dowództwo Amerykańskich Strategicznych Sił Powietrznych w Europie (USSTAF) oraz Dowództwo Wschodnie (Węzeł Połtawski) mogło wcielić ją w życie dopiero po otrzymaniu stosownej zgody strony rosyjskiej,
  • na wystosowany do Stalina apel Rządu Brytyjskiego (Gabinetu
    Wojennego) w sprawie pomocy lotniczej dla Warszawy minister
    Mołotow odpowiedział 9 września i poinformował niespodziewanie, że …Rząd Sowiecki jest gotów na to się zgodzić,
  • 10 września na konferencji w Quebec premier Mikołajczyk wystąpił ponownie z dramatycznym apelem do obecnych w Kanadzie Roosevelta i Churchilla, prosząc o pomoc dla Warszawy.
    Powiadomiony 12 września o depeszy Mołotowa zapowiedział
    w emocji podziemnym władzom RP w kraju zrzut pomocy już
    następnego dnia. Jednak zgoda sowiecka, choć obszerna i pełna
    wywodów, była jednak w swej istocie mało konkretna, pokrętna
    i nie w pełni wiążąca. Wymagała, bowiem dalszych negocjacji
    i uzgodnień. Poza tym, jak informuje Jerzy Szcześniak, na skutek zaniedbania lub złej woli Rosjan wiadomość o jej wydaniu
    nie została przekazana podległym władzom wojskowym odpowiedzialnym za przygotowanie przedsięwzięcia (podkreślenie
    moje – M.M.),
  • 12 września miała miejsce nadzwyczajna interwencja ambasadorów USA i Wielkiej Brytanii u Mołotowa,
  • w nocy z 12 na 13 września 1944 roku Londyn otrzymał z Moskwy ostateczną, długo wyczekiwaną zgodę władz ZSRS na
    przeprowadzenie z Anglii jednej, dziennej, amerykańskiej operacji lotniczej z pomocą dla Warszawy i lądowanie na lotniskach
    Połtawskiego Węzła Lotniczego,
    KRESOWE STANICE 73
    Z powodu złej pogody operacja oznaczona kryptonimem
    FRANTIC–7 została ostatecznie wykonana 18 września 1944 roku.
    Wzięło w niej udział 110 ciężkich bombowców B-17 zwanych „latającymi fortecami” z 8 Armii Sił powietrznych USA oraz 154 myśliwce osłonowe typu P-51 Mustang. Nad Warszawą zrzucono około
    1250 zasobników (każdy ze sprzętem o wadze ok. 100 kg). Powstańcy przejęli poniżej 20% zrzutu, a jego pozostała część dostała się
    w ręce niemieckie, a nawet sowieckie (np. w rejonie Mińska Mazowieckiego i Rudy).
    Ocenia się, że pomoc ta, choć wizualnie efektowna i budząca
    wśród ludności Warszawy ogromny, trudny do opisania, entuzjazm,
    miała jedynie symboliczny wydźwięk, gdyż jej materialne znaczenie
    dla upadającego powstania było niewielkie.
    Przytoczone w książce Jerzego Szcześniaka fragmenty dokumentów sowieckich (z reguły meldunków i raportów) na temat amerykańskiej wyprawy, pośród informacji ściśle wojskowych, zawierają nieukrywaną satysfakcję z powodu jej nikłego efektu, popełnianych błędów np. nawigacyjnych i ponoszonych (zresztą niewielkich
    – M.M.) strat. Lotnictwo amerykańskie (…) faktycznie nie wspomaga
    powstańców, ale zaopatruje Niemców – napisał w meldunku gen.
    Tielegin, członek Rady Wojennej I Frontu Białoruskiego, stojącego
    w tym czasie już po wschodniej stronie Wisły. Pod dowództwem
    marszałka Rokossowskiego front ten nacierał od pewnego czasu od
    Kowla w kierunku Lublina i Warszawy.
    Wypada wrócić do pytania postawionego na początku artykułu.
    „Sprawa dębicka” i sowiecka zgoda na operację FRANTIC–7 z pomocą dla walczącej Warszawy: identyczna data obu wydarzeń, chociaż o całkowicie odmiennej skali znaczenia i oddziaływania. Czy
    mógł istnieć pomiędzy nimi jakiś związek?
    Interesującą informację w odniesieniu do tego drugiego wydarzenia znajdujemy w rozdziale Po drugiej stronie Wisły. Jerzy Szcześniak napisał: Z zachowanych dokumentów wynika, że wchodzące
    w skład 1 Frontu Białoruskiego oddziały zostały uprzedzone o planowanej wyprawie amerykańskiej. W przypadku oddziałów 1 Armii
    74 KRESOWE STANICE
    W(ojska) P(olskiego) miało to miejsce już w dniu 13 września 1944.
    Tego właśnie dnia, o godz. 22:45 (podkreślenie moje – M.M.), skierowane zostało do nich Zarządzenie nr 0061 Szefa Wydziału Operacyjnego Sztabu płk. Dionizego Surżyca, które podawało:
    Około godz. 14:00 14.IX.1944 r. nad m. Warszawa w kierunku na m. Połtawa będą przelatywały z zadaniem bojowym samoloty
    amerykańskie w składzie: 100 bombowców – „latające twierdze”
    pod osłoną 64 myśliwców typu „Moustang”. Dowódca armii rozkazał: Z chwilą otrzymania niniejszego zarządzenia natychmiast wydać zarządzenia dla swoich jednostek i oddziałów o zabezpieczeniu
    wolnego przelotu wyżej wspomnianym samolotom. Znaki rozpoznawcze samolotu – zgodnie z poprzednim zarządzeniem wysłanym
    Wam w miesiącu czerwcu 1944 roku. (podkreślenie moje – M.M.)
    Jak wiadomo, z powodu fatalnej pogody w Anglii i na trasie lotu, operacja została przeprowadzona dopiero cztery dni później –
    18 września 1944 r.
    Na podstawie powyższego dokumentu można jednak zakładać,
    że podobne zarządzenia zostały skierowane nie tylko do wszystkich
    oddziałów 1 Frontu Białoruskiego, lecz także do jednostek, sąsiedniego na południu, 1 Frontu Ukraińskiego. Front ten w lecie 1944 r.
    działał z linii Kowel-Tarnopol-Kołomyja w kierunku Lwowa, a następnie Rzeszowa i Sandomierza. Zatem przez jego strefę operacyjną
    miały przebiegać trasy amerykańskich samolotów biorących udział
    w wyprawie do Warszawy, a powracających z lotnisk na Ukrainie do
    baz w Wielkiej Brytanii. Również w rejonie tego Frontu znalazł się
    13 września uszkodzony, amerykański Liberator, którego załoga starała się wylądować na którymś z lotnisk swych sowieckich sojuszników. Można również twierdzić, że podobnie jak oddziały 1 Armii
    WP – a może przede wszystkim – wszystkie sowieckie oddziały
    działające w strukturach 1 Frontu Białoruskiego i 1 Frontu Ukraińskiego zostały powiadomione, jeszcze w czerwcu 1944, o znakach
    rozpoznawczych samolotów amerykańskich. Nie powinno więc być
    szczególnych trudności z ich rozpoznawaniem i identyfikacją.
    KRESOWE STANICE 75
    Jak wyglądała, zatem, „sprawa dębicka” widziana oczami Rosjan? Z niespodziewaną pomocą przyszedł mi p. Piotr Mleczko,
    którego rodzinny dom w Zawadzie koło Dębicy znajduje się około
    500 m od miejsca upadku zestrzelonego przez Rosjan Liberatora.
    W ramach pracy dyplomowej na Wydziale SocjologicznoHistorycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego Piotr Mleczko prowadzi
    obecnie szeroko zakrojone, intensywne badania w tej sprawie.
    Oprócz osobistych zainteresowań lotnictwem i historią własnego regionu, wybór tematu zainspirowały w znacznej mierze publikacje
    w KRESOWYCH STANICACH – wspominał w początkach naszej
    korespondencyjnej znajomości. W niedawno opublikowanym artykule p. Mleczko obszernie naświetlił wiele aspektów sprawy dębickiej.6
    Pewnego dnia otrzymałem od p. Mleczki intrygującą wiadomość, że
    na stronie internetowej Wojenno-Powietrznych Sił Rosji, w zakładce
    Historia, znajduje się artykuł, w którym opisano zestrzelenie
    amerykańskiego bombowca pod Dębicą we wrześniu 1944 r.
    Okazało się, że materiał ten stanowi treść obszernego wywiadu, udzielonego w 2007 r. przez pułkownika w stanie spoczynku
    Władimira Nikołajewicza Zabielina zespołowi autorskiemu w składzie: Oleg Korytow, Konstantin Czirkin i Igor Żidow. Został on udostępniony w sieci w dwóch wersjach językowych – rosyjskiej i angielskiej7
    22 sierpnia 2010 r., a więc 3 lata później, a ponadto po
    upływie wielu lat od opisywanych w nim wydarzeń.
    Z zainteresowaniem przeczytałem wywiad Zabielina i pomyślałem, że powinienem udostępnić Czytelnikom KRESOWYCH
    STANIC jego istotną część (w tłumaczeniu z rosyjskiego, a więc bardziej wiarygodnego języka oryginału) oraz podzielić się związanymi
    z tym refleksjami. Byłoby to bowiem istotne uzupełnienie moich artykułów na temat „sprawy dębickiej”. Odpowiadając na pytania

6
Piotr Mleczko, Liberator z Zawady czyli Sprawa Połtawska, ZESZYTY HISTORYCZNE SEMPER FIDELIS Nr 1 (6) 2013, Studenckie Koło Naukowe, Rzeszów
7 Wersja w języku rosyjskim:
http://www.airforce.ru/history/cold_war/zabelin/chapter5.htm
wersja anglojęzyczna:
http://www.airforce.ru/history/cold_war/zabelin/chapter5_en.htm
76 KRESOWE STANICE
dziennikarzy Zabielin starał się, poza barwnym opisem własnych przeżyć, scharakteryzować i porównać
psychologiczne relacje pomiędzy
lotnikami ZSRS i USA, będącymi
sojusznikami podczas II wojny
światowej, a przeciwnikami w wojnie koreańskiej.
I jeszcze kilka informacji biograficznych (ze wspomnianego artykułu) o autorze wywiadu: Pułkownik pilot Władimir Nikołajewicz
Zabielin urodził się w 1921 r.
w wiosce Gostino w pobliżu Stalingradu w ZSRS. Służył w lotnictwie.
Był naczelnikiem służby bezpieczeństwa lotów 76 Armii Powietrznej ZSRS. Uczestniczył w Wielkiej
Wojnie Ojczyźnianej i zestrzelił w
niej nieprzyjacielski samolot. Wziął
udział w wojnie koreańskiej, jako
pilot sowieckiego myśliwca ze znakami północnej Korei. Wykonał
tam aż 72 loty bojowe i stoczył 39 walk powietrznych, w których zestrzelił 9 amerykańskich samolotów. Odznaczony został Orderem
Czerwonej Gwiazdy, Orderem Lenina i medalem Za Zasługi Bojowe. Był też nominowany do tytułu Bohatera Związku Sowieckiego.
A oto fragment opowieści Zabielina odnoszący się do „sprawy
dębickiej” z części 5 wywiadu pt. Wojna w Korei:
(…) ,,Pamiętam wydarzenie, gdy podczas Wojny Ojczyźnianej odłączył się od szyku czterosilnikowy amerykański bombowiec Liberator. Według mnie z dwoma pionowymi statecznikami, już nie pamiętam dokładnie. Zagubił się i idzie w dół linii
frontu, a my stacjonowaliśmy w Dębicy (a my w Dembice sidieli)
4 kilometry od bojowej linii rozdzielenia wojsk. Dyżurny zwiad
Pułkownik Władimir Nikołajewicz Zabielin w Siłach Powietrznych ZSRS (źródło: Internet – adres w przypisie na
s. 75)
KRESOWE STANICE 77
wyleciał na Jakach 3, dowodził Kozin. Szybciutko przechwycił
go, dogonił. Wysokość była z pewnością 4000 m, nie większa. Dogonił go szybko i zestrzelił w mgnieniu oka. Oderwał mu się ogon
i zaczął spadać, my to widzieliśmy, własnymi oczami to oglądałem. Wszyscy staliśmy i patrzyliśmy, ciekawy obrazek (kartinka
interiesnaja). Lotnicy wyskakują, widzimy spadochrony, wydaje
się, że było ich dziesięć. Wszyscy wyskoczyli i opadają na ziemię
w strefie naszych wojsk lądowych. Kozin wystrzelał amunicję
i wylądował. (Komentarz M. Bykowa: Kozin Grigorij Siemionowicz
miał na swoim koncie 9 samodzielnych zestrzeleń, a wzmianki o zestrzelonym, amerykańskim bombowcu tam nie ma.)
Komuś tam dostało się za to, że nie mogli określić, że to byli
sojusznicy. Ocalonych (spasszichsja) amerykańskich lotników
podwieźli do naszej stołówki, od razu zaczęliśmy „zamalowywać”
nasze grzechy, a oni w zasadzie uśmiechali się przyjaźnie. Przygotowano tu obiad i wszystkich naszych lotników zgromadzili
wraz z nimi. Oni się uśmiechają, wypili, byli podchmieleni i tak
zostaliśmy przyjaciółmi, że „wodą nie ugasisz”. Oni opowiadali
skąd są, to zrozumiałe: Detroit, San Francisco…
A Kozin co, nie widział, że to byli Amerykanie?
Ciężki bombowiec B-24 Liberator w locie. Zwraca uwagę jednolite oznakowanie stateczników pionowych w danej Grupie Bombowej USAAF ułatwiające identyfikację maszyny
78 KRESOWE STANICE
Nikt tu nie oczekiwał, w środku białego dnia, bombowca
i to jeszcze amerykańskiego. Wszyscy myśleli: Co to jest? Dornier? Nie. No, on nie nasz. To pewne. Oczywiście Kozin został
ukarany (połucził wzyskanije) 10-dobowym aresztem przez dowodzącego wojskami naszego frontu marszałka Koniewa. Ogólnie biorąc, nakarmiono ich, napojono, zajmowano się nimi i pożegnano. Krótko mówiąc, było to przyjacielskie przyjęcie. To był
jeden wariant relacji między nami, a w Korei było całkiem inaczej.” (…)
Przetłumaczony fragment wywiadu dotyczy wspomnień autora
w czasie służby w 26 Zapasowym Pułku Lotniczym Sił Powietrznych ZSRS w okresie II wojny światowej. Jednym z zadań powierzonych 23-letniemu Zabielinowi i jego kolegom było przyprowadzenie czterech nowych samolotów myśliwskich typu Jak 3 z Gruzji
do Polski. Samoloty te zostały wyprodukowane w Zakładach Lotniczych Nr 31 w Tbilisi. W początku września 1944 r. sowieccy piloci
wylądowali w Jakach na polowym lotnisku, urządzonym kilka kilometrów od ówczesnej linii frontu koło Sandomierza. Stąd powstała
możliwość obserwowania przez młodego, sowieckiego lotnika, stacjonującego – jak wspominał – w Dębicy, incydentu z amerykańskim
Liberatorem. Być może, dyżurujący 13 września 1944 r. patrol Kozina latał już na tych nowych samolotach, gdyż z wywiadu Zabielina
wynika, że były to Jaki 3.
Natomiast Amerykanie wspominali o ataku trzech Jaków 9.
Skąd mogła pochodzić ta rozbieżność? Otóż seria Jaków obejmowała
ponad 20 samolotów o różnym przeznaczeniu. Zaprojektował je
i sukcesywnie modyfikował Aleksander Jakowlew, jeden z ulubionych, technicznych specjalistów Stalina. Z kilku źródeł, także z wypowiedzi Zabielina wynika, że spośród wszystkich typów Jaków,
najbardziej udanym pod względem osiągów i pilotażu sowieckim
myśliwcem pod koniec II wojny światowej, był właśnie Jak 3. Również wg niektórych opinii niemieckich pilotów, Jaki 3 były najgroźniejszym, rosyjskim samolotem w walkach powietrznych.
KRESOWE STANICE 79
Pierwsze loty bojowe tych maszyn odbywały się dopiero od 20
czerwca 1944 r. w okolicach Lwowa. Słynny pułk pilotów francuskich Normandie – Niemen, walczących na froncie wschodnim na
Jakach 1 i Jakach 9, został w lipcu 1944 wyposażony w Jaki 3 i na
samolotach tego typu odniósł największe sukcesy. Po wojnie Stalin
podarował lotnictwu francuskiemu 40 Jaków 3, jako dowodu osiągnięć sowieckiej techniki. Wydaje się zatem, że bliższy prawdy jest
Zabielin informując w swoim wywiadzie, że na spotkanie z Liberatorem alarmowy zwiad Kozina wyleciał na Jakach 3 i to najprawdopodobniej przyprowadzonych parę dni wcześniej z Gruzji.
Pomyłka Amerykanów z Liberatora mogła polegać na tym, że
niektórzy z nich już kilka lat później brali udział w wojnie koreańskiej, a w jej pierwszej fazie komunistyczni, koreańscy, sowieccy
i chińscy piloci latali głównie na Jakach 9 z północnokoreańskimi
oznaczeniami. Poza tym swoje przeżycia, które „zafundowali” im
w Polsce sowieccy sojusznicy, amerykańscy lotnicy mogli ujawnić
dopiero po wielu latach, a Korea mogła utrwalić w ich świadomości
Samolot myśliwski Jak 9 w rękach Amerykanów w Korei
(wrzesień 1950)
80 KRESOWE STANICE
typ sowieckiego śmigłowego myśliwca, obecnego w lotnictwie północno-koreańskim. Jeszcze w Korei, Jaki 9 zostały zastąpione słynnymi, sowieckimi, odrzutowymi Migami 15, ze znakomitymi silnikami na brytyjskiej licencji Rolls-Royce Nene8
. Samoloty te zostały
wprowadzone do walk w grudniu 1950 r.
Natomiast niedoszły bohater Związku Sowieckiego (wniosek
w sprawie przyznania tego tytułu nie uzyskał ostatecznie akceptacji),
as lotniczy z Korei, nie mówi nic w swoich wspomnieniach na temat
„sprawy dębickiej”, że:

  • Amerykański bombowiec był wyraźnie oznakowany, leciał wolno, niepewnym, nieregularnym lotem i pozostawiał za sobą
    smugę dymu w wyniku poważnych uszkodzeń (m.in. jeden sil-

8 W 1948 r. labourzystowski rząd premiera Attlee nie widział przeszkód, aby
sprzedać Rosjanom wysoko zaawansowaną technologię militarną. W czasie wojny
koreańskiej, sowiecki 83 korpus lotnictwa w sile 240 Migów, został przeniesiony
z Władywostoku do Port Artur. Latali na nich sowieccy oraz chińscy piloci i do
momentu wprowadzenia do walk amerykańskich, odrzutowych myśliwców F-86
Sabre alianci ponosili w Korei znaczne straty, tracąc początkową przewagę w powietrzu. Znane powiedzenie Lenina, że kapitaliści sprzedadzą sznur, na którym
komuniści ich powieszą zostało w tej fazie wojny koreańskiej przetestowane empirycznie.
Schematyczny rysunek Liberatora z 464 Grupy Bombowej USAAF z żółto-czarnym charakterystycznym oznakowaniem stateczników
KRESOWE STANICE 81
nik zniszczony, a drugi uszkodzony) spowodowanych nad zakładami chemicznymi w Oświęcimiu przez niemiecką obronę
przeciwlotniczą. Nawet młody lub niedoświadczony pilot sowiecki powinien to zauważyć.

  • Liberator wystrzeliwał rakiety sygnalizacyjne (najprawdopodobniej wg uzgodnionych kodów), wypuścił podwozie, a na
    rozkaz dowódcy por. Ayresa strzelcy nie odpowiadali ogniem do
    atakujących, sowieckich, sojuszniczych myśliwców. Według
    formalnych i nieformalnych obyczajów lotniczych, oznaczało to
    chęć lądowania pod całkowitą kontrolą atakującego. A tylko
    kompletny idiota, lub ktoś, kto otrzymał odpowiednie rozkazy
    (podkreślenie moje – M.M.), mógł w tej sytuacji otwierać ogień
    do sojuszniczego i „ledwo zipiącego” samolotu.
    Por. James Ayres z żoną Marylouise z domu Karcz, której rodzina mieszka od niepamiętnych lat w miejscowości Podczerwone w pobliżu Czarnego Dunajca (dzięki uprzejmości
    Katie Birtwell)
    Inny wzór oznakowania
    w kolorach czarnym i żółtym
    stateczników czterech dywizjonów Liberatorów w 465
    Grupie Bombowej USAAF.
    Oznakowanie takie miał
    bombowiec por. Jamesa Ayresa z 782 dywizjonu zestrzelony przez Sowietów pod Dębicą
    82 KRESOWE STANICE
  • uszkodzony Liberator był atakowany i bezkarnie dobijany z bliska przez sowieckie myśliwce (wg wspomnień amerykańskich
    lotników przez trzy Jaki 9, a wg wersji świadka z Dębicy –
    dwa),
  • opadających na spadochronach 10 lotników amerykańskich Sowieci ostrzeliwali z powietrza i z ziemi (m.in. dwie sowieckie
    kobiety – fizylierki „zaciekłymi seriami z pepesz”, o czym
    wspominał naoczny świadek). Także świadek z Dębicy
    p. Kazimierz Jedynak przechowuje do dziś przestrzeloną pilotkę
    amerykańskiego lotnika.
  • pięciu amerykańskich lotników zostało rannych,
  • długi czas trwały nieprzyjemne, obcesowe przesłuchania Amerykanów i przetrzymanie ich w rozdzieleniu pod strażą.
    Według wspomnień dowódcy Liberatora por. Jamesa
    D. Ayresa w przypadku ekstremalnych sytuacji zapasowym lotniskiem dla amerykańskiej wyprawy w tym dniu był Lwów, do którego
    próbowała dolecieć załoga uszkodzonego Liberatora. I tylko ta jedna
    informacja mogła nie dotrzeć do Władimira Nikołajewicza Zabielina,
    chociaż powinni ją znać dowódcy sowieckiej jednostki lotniczej, stacjonującej w Dębicy i piloci z bojowych zespołów myśliwskich.
    Część okna z plexiglasu kabiny Liberatora zestrzelonego pod Dębicą,
    zabrana z miejsca upadku maszyny na pamiątkę przez por. Ayresa. Po
    lewej widok z boku, po prawej widok z frontu (dzięki uprzejmości Katie
    Birtwell)
    KRESOWE STANICE 83
    Wszyscy, wyżej wymienieni, powinni również poznać zarządzenie
    o znakach rejestracyjnych alianckich samolotów, które jak wcześniej
    wspomniano, dotarło do oddziałów I Armii WP jeszcze w czerwcu
    1944 (!). Jak wiadomo, Stalin odmawiał zgody na amerykańską pomoc dla Warszawy, argumentując m.in. tym, że nie może popierać
    awantury polskich nacjonalistów w strefie działań wojennych Armii
    Czerwonej przeciwko niemieckiemu faszyzmowi oraz tym, że nie
    może zapewnić bezpieczeństwa alianckim samolotom na obszarze
    przyfrontowym (pamiętamy, jakie skutki przyniosły w czerwcu 1944
    sowieckie gwarancje zapewnienia bezpieczeństwa Amerykanów
    w Połtawie).
    Istnieją, zatem poważne przesłanki, aby sądzić, że zestrzelenie
    amerykańskiego bombowca w rejonie Dębicy w dniu 13 września
    1944 było działaniem nieprzypadkowym. Być może miało na celu
    uwiarygodnić sowiecką tezę o niebezpieczeństwie lotów alianckich
    samolotów w strefie działań Czerwonej Armii i tym samym wpływać
    na decyzje o przeprowadzeniu operacji FRANTIC–7. Na przykład na
    Przestrzelona pilotka amerykańskiego lotnika znaleziona w rejonie miejsca
    upadku zestrzelonego Liberatora (dzięki uprzejmości pp. Kazimierza Jedynaka i Piotra Mleczko)
    84 KRESOWE STANICE
    jej celowe, znaczące opóźnienie, a być może, nawet na jej całkowite
    zaniechanie. Taktyka Stalina okazała się skuteczna już przy tym
    pierwszym, możliwym zamyśle poprzez przebiegłe wydłużenie czasu
    negocjacji dyplomatycznych.
    Wspomniano wyżej, że zgoda Kremla na wahadłowy przelot
    amerykańskiej wyprawy (na trasie: Anglia-Niemcy-WarszawaBrześć-Kijów-Połtawski Węzeł Lotniczy i z powrotem szlakiem południowym przez Budapeszt-Brod (Jugosławia)-Foggię (Włochy)-
    Rzym-Cannes-Paryż-Anglia) udzielona została w nocy z 12 na 13
    września. Wiemy także, że do jednostek I Armii WP zarządzenie
    w tej sprawie zostało wystosowane pod koniec dnia, bowiem dopiero
    o godz. 22:45. Można zatem przypuszczać, że w praktyce polskie
    i sowieckie oddziały liniowe, również sił powietrznych, zostały poinformowane jeszcze później. Ale jakie były sowieckie zarządzenia
    i rozkazy w sprawie postępowania w stosunku do alianckich samolotów, które znalazły się na obszarze Polski przed wydaniem wspomnianego wyżej zarządzenia, a zajętym przez Armię Czerwoną? Historia milczy. Trudno na ten temat coś powiedzieć bez dostępu do
    rosyjskich, wojskowych archiwów z II wojny światowej. A załoga
    Liberatora Nr 44-41123 mogła mieć po prostu pecha, że rozkaz
    o swobodnym przelocie wyprawy FRANTIC–7 oraz odwołaniu lub
    zawieszeniu poprzednich zarządzeń (jeśli takie były wydane) – nie
    zdążył dotrzeć do południa 13 września 1944 r. do wszystkich jednostek sowieckiego lotnictwa w polskim rejonie operacyjnym obu
    Frontów Czerwonej Armii.
    Wspomnienia pułkownika Zabielina, zarówno z Dębicy, jak
    i z Korei, wskazują na trwałe efekty sowieckiej, politycznej indoktrynacji. Piszę świadomie „trwałe”, ponieważ wypowiedzi
    86-letniego (wywiad był przeprowadzony w 2007 roku) weterana
    dwóch wojen nie powstydziłyby się drukować sowieckie gazety z lat
  1. Dramat Amerykanów, gdy wyskakiwali z rozpadającego się Liberatora, pod ogniem sowieckich pocisków, był dla Zabielina „interesującym widoczkiem”. Od razu dostali obiad i popili… Krótko
    mówiąc, było to przyjacielskie przyjęcie (!), a Kozin dostał od marszałka Koniewa 10 dni domowego aresztu (nie wiemy czy i to jest
    KRESOWE STANICE 85
    prawdą?). W podobny, utrwalony sowiecką propagandą, sposób wypowiadał się Zabielin na temat wojny w Korei i swoich, imperialistycznych, amerykańskich wrogów.
    I jak się wydaje, tylko przez oficerską kurtuazję, płk Zabielin
    nie poinformował dziennikarzy, że cudem wyrwanych z rąk śmierci
    pod Dębicą Amerykanów, Sowieci okradli z pieniędzy i wszystkich
    wartościowych, osobistych przedmiotów. Wspomina o tym w swojej
    korespondencji p. Kathleen Birtwell, córka Jima Ayresa, dowódcy
    i pilota zestrzelonego Liberatora9
    . A część „dębicką” w swoim długim i udzielanym ze swadą, barwnym wywiadzie Zabielin podsumowuje stwierdzeniem, że tak „ogólnie i mówiąc krótko” to była taka przyjaźń, że „wodą nie zalejesz!”. A więc można rzec wsio było
    charaszo i prawilno!

9 W przypadku ojca Katie, por. Ayresa, były to: ślubna obrączka, sygnet herbowy
(wyższej uczelni), zegarek, zapalniczka oraz 300 dolarów w gotówce.
Jim Ayres z córkami (dzięki uprzejmości Katie Birtwell)
86 KRESOWE STANICE


A może u podłoża „sprawy dębickiej” leżała przemożna chęć
otrzymania awansu lub medalu i po prostu zwykła głupota? Również
tej opcji nie można całkowicie wykluczyć.


Po prawie 70 latach od opisywanych wydarzeń przeczytałem
dziś (piszę te słowa 3 grudnia 2013 roku) w jednej z gazet następujący komunikat:
Stany Zjednoczone i Rosja przeprowadzą wspólne ćwiczenia wojskowe w lipcu 2014 roku – poinformowała rosyjska agencja RIA
Novosti. Manewry pod kryptonimem Atlas Vision 2014 odbędą się
w okolicy Czelabińska na Uralu – oświadczył rzecznik Centralnego
Rosyjskiego Okręgu Wojskowego pułkownik Jarosław Roszczupkin.
I następna wiadomość z prasy: Według niemieckiego dziennika
„Bild” Rosja rozmieściła na terenie obwodu kaliningradzkiego w pobliżu granicy z Polską oraz wzdłuż granic z krajami bałtyckimi rakiety Iskander-M, przystosowane do przenoszenia głowic atomowych.
Naczelny dowódca wojsk NATO w Europie amerykański generał
Philip Breedlove wyraził zaniepokojenie z tego powodu i… wskazał
na konieczność lepszego komunikowania się Rosji i Sojuszu Północnoatlantyckiego. A w czerwcu 2013 r. media informowały, że jeszcze w bieżącym roku Rosja utworzy na Białorusi swoją pierwszą bazę bojowego lotnictwa. Powstała ona blisko granicy z Litwą i Polską
w Lidzie i już stacjonują w niej eskadry nowoczesnych, zmodernizowanych samolotów szturmowych Su-27SM3.
A więc historia zatacza koła i jako warszawiak z urodzenia
i zamieszkania, a przede wszystkim jako Polak, nie wiem czy powinienem się z tego cieszyć? Tym bardziej, że ciemne strony sprawy
dębickiej, sprawy połtawskiej oraz spóźnionej, alianckiej pomocy dla
Powstania Warszawskiego w połączeniu z własnymi przeżyciami
w XX wieku trudno mi wykreślić z pamięci.
KRESOWE STANICE 87
IDY MARCOWE 201410
· 1 marca prezydent Rosji (Władimir Putin) wystąpił do Rady
Federacji o zgodę na użycie wojsk FR na terytorium
Ukrainy. Izba wyższa parlamentu niezwłocznie zgodę taką
wyraziła. Źródło: PAP (JS)
· Rosyjskie manewry w Kalinigradzie – „sprawdzian gotowości Floty Bałtyckiej”.

10 Idy marcowe (łac. Idus Martii) − Idy marcowe są świętem poświęconym rzymskiemu bogowi wojny Marsowi. Podczas święta odbywał się przegląd wojsk. Idy
obchodzono 15. dnia każdego miesiąca, który miał 31 dni. W pozostałych przypadkach był to 13. dzień miesiąca. Idy marcowe są szczególnie znane, ponieważ
podczas tego święta w 44 roku B.C. Juliusz Cezar został podstępnie zamordowany,
otrzymując 23 pchnięcia sztyletem, zadane przez grupę około 60 zamachowców,
a szczególnie przez jego przyjaciela, Brutusa. (wg Wikipedii)
Rosyjski Su-27SM3. Takie samoloty stacjonują w rosyjskiej bazie w Lidzie na Białorusi(Wiki)
88 KRESOWE STANICE
Tydzień temu (3 marca) w Kaliningradzie rozpoczęły się
niezapowiedziane manewry wojsk należących do Floty Bałtyckiej. Odbyły się one na osobisty wniosek Władimira Putina. W sumie w ćwiczeniach wzięło udział 3,5 tysiąca żołnierzy oraz prawie 500 jednostek sprzętu.
Autor: Aleksander Kiszniewski, Źródło: Rosyjskie Ministerstwo Obrony
· Wtorek, 4 marca (04:09)
USA zawiesiły współpracę wojskową z Rosją z powodu
interwencji militarnej tego kraju na Krymie. „Wszelkie
kontakty amerykańskich wojskowych z rosyjskimi wojskowymi zostają wstrzymane” – oświadczył rzecznik
Pentagonu John Kirby.
Wzywamy Rosję do deeskalacji kryzysu na Ukrainie
i wycofania żołnierzy do ich baz na Krymie – powiedział
John Kirby. Podkreślił, że Pentagon uważnie śledzi rozwój
wydarzeń na Ukrainie i jest w stałym kontakcie
z sojusznikami USA. (PAP)
· Wtorek, 18 marca (13:22)
Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał we wtorek
traktat o przyjęciu Krymu w skład Federacji Rosyjskiej.
Krym powinien mieć trwałą i silną suwerenność, która dziś
może być tylko rosyjska, inaczej suwerenność można stracić
– powiedział prezydent Rosji Władimir Putin w swoim orędziu. (Źródło: PAP)
· Niedziela, 23 marca (07:22)
Rosjanie szturmują ukraińskie bazy na Krymie
Rosyjscy wojskowi zdobyli kolejne bazy ukraińskie na
Krymie. Przejęli też kilka okrętów. Największym sukcesem
Rosjan jest zdobycie szturmem lotniska Belbek. Rosjanie
zdobyli też szturmem bazę wojskową w Nowofedoriwce,
przejęli też ukraińskie okręty. Pod kontrolą Moskwy jest już
KRESOWE STANICE 89
189 ukraińskich obiektów wojskowych. Autor: (AND),
(PAP), (IAR), (LifeInfo)
· Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do
NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało
się, że nie, że to błąd – mówił w sierpniu 2008 roku śp.
Lech Kaczyński, Prezydent Rzeczypospolitej, na demonstracji w Tbilisi, ostrzegając światową opinię publiczną i
powstrzymując wojska rosyjskie przed szturmem na stolicę
Gruzji. (liczne źródła)
(wybrał M.M.)
Prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński w dniu 12 sierpnia 2008 r.
na manifestacji w Tbilisi wobec zagrożenia stolicy Gruzji rosyjską inwazją

Artykuł był publikowany w KRESOWYCH STANICACH nr 64 w czerwcu 2014 roku.